Karolina Pięch
Karolina Pięch to absolwentka SAPU z 2003 roku, która naukę projektowania mody kontynuowała na Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Antwerpii. Jej ścieżka kariery przebiegała przez najlepsze pracownie projektowania mody, między innymi Customers Own Property, Jean-Pierre Braganza czy w końcu Aleksander McQueen. Obecnie Karolina pracuje jako Junior Designer w domu mody Balenciaga. Ostatnio, podczas Cracow fashion Week 2014, mieliśmy okazję obejrzeć jej kolekcję dyplomową z Antwerpii w ramach pokazów gościnnych na Gali pokazu dyplomowego SAPU. Wszystkie zdjecia można obejrzeć tutaj: www.cracowfashionweek.com/multimedia/zdjecia/2014-2/cracow-fashion-awards-2014-gala-kolekcje-goscinne
Przypominamy także wywiad z Karoliną, który ukazał się w 6. numerze naszego magazynu TUBA. Polecamy go szczególnie studentom projektowania mody zainteresowanym kontynuowaniem nauki za granicą.
Jak z perspektywy czasu wspominasz naukę w SAPU?
To był totalny początek czegokolwiek związanego dla mnie z projektowaniem. SAPU to był wstęp, zobaczenie, jak wiele nie wiem o pewnych kwestiach, jak to wszystko bardzo jest złożone. Nauka tutaj spowodowała wzrost wielkiego głodu, żeby uczyć się dalej i zdobyć doświadczenie praktyczne.
Jakie szanse mają twoim zdaniem młodzi projektanci z Polski w porównaniu z osobami z zagranicy na zaistnienie w świecie mody?
System działania jest bardzo podobny, kończymy szkołę, mamy magistra, ubiegamy się o staż, nikt nikomu nie da za granicą pracy, nawet po znajomościach, dopóki nie przepracuje dwóch miesięcy w danym miejscu. Za granicą są pewne miejsca, do których możemy się udać, do ludzi, którzy są profesjonalistami, inspirują wszystkich wokoło. Żałuję, że w Polsce nie ma takiego zaplecza, nie mamy takiej historii, takiego miejsca, które będzie kontynuacją moich ekscytacji, inspiracji i uczenia się od otoczenia, miejsca, które zagwarantuje dalszy rozwój. W Polsce tego nie widzę, i szkoda, bo tęsknię za Polską. Wydaje mi się ze studenci za granicą działają tak jak trzeba, dochodzą do pewnych stanowisk, zdobywają pewne doświadczenie i kontakty.
Przygotowuje ich do tego szkoła? Jak wygląda nauka w Antwerpii?
To jest kwestia bardzo indywidualna. Każdy wie o tym że St. Martins czy Royal Collage to szkoły, gdzie bardzo dba się o swoich studentów. Tam są ludzie, którzy zajmują się zdobywaniem stażów czy kontaktów dla studentów zaraz po zakończeniu nauki. Istnieje też kilka wykładów na temat marketingu czy zarządzania. W Antwerpii tego nie ma, na co każdy narzeka, tam jeśli ktoś zdobył pierwszą nagrodę w jakimś konkursie, pokazał swoją kolekcje w Paryżu, to wszyscy są bardzo dumni, ale brakuje promocji. Wszystko robimy sami, nikt nas nie uczy, w jaki sposób ubiegać się o staż czy jakie są drogi i warunki do spełnienia.
Czy to, że Antwerpia jest stosunkowo małym miastem w porównaniu do Londynu czy Nowego Jorku wpływa na atmosferę w szkolę? Przecież musicie się tam wszyscy znać.
Tak, my się wszyscy znamy, ludzie z wyższych roczników pomagają młodszym, ponieważ przerabiane są podobne ćwiczenia. Podkreślę fakt, że choć konkurencja nie istnieje na powierzchni jest gdzieś tam wgłębi, ale jest na prawdę bardzo sympatycznie. Oczywiście na pierwszym roku panuje blady strach i ludzie maksymalnie wystylizowani przychodzą do tej szkoły, żeby udowodnić, że dadzą sobie rade, ale potem widać jak się zmieniają w późniejszych latach. Pewne historie, które słyszałam od znajomych w Londynie ,którzy kończyli tam studia magisterskie są nie do uwierzenia. My nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiej dziwnej walki, zazdrości czy preferowania pewnych studentów. Z drugiej strony ja na przykład czuję, że będąc dziewczyną, a nie gejem muszę wiele ciężej pracować, żeby przekonać do siebie pewne osoby, mimo tego, że w większości wykładają kobiety. Zdarzały się sytuacje, że osoby które były oblewane na wyższych rocznikach były to głównie kobiety. Ale my trzymamy się razem i jeśli dochodzi do zdarzenia tego typu to się wspieramy, piszemy listy, idziemy do sekretariatu, to nie jest tak, że jesteś sam. To jest fantastyczne, bo ludzie są z całego świata mają inne zaplecze kulturowe, a trzymamy się razem.
I prawdą jest że nauka w szkole, to tak naprawdę katorżnicza praca, z którą nie każdy daje sobie radę?
To jest obóz przetrwania
To znaczy – ile jest pokazów, jak wyglądają zaliczenia, ile macie pracy?
Każdy rocznik, oprócz kolekcji, która ma wyznaczoną ilość modeli, musi zrealizować dodatkowo różne ćwiczenia. To jest praca w soboty i w niedziele od rana do wieczora. Zajęcia są do określonych godzin, w określone dni tygodnia. Część stanowi też teoria na akademii sztuk pięknych. Ale pracujemy w domu, szkoła jest zamknięta, atelier nie jest jakoś fenomenalnie wyposażone – są tam maszyny do szycia i podstawowe wyposażenie. Rok kończy się wielkim pokazem całej szkoły pod koniec czerwca i do tego momentu jest wielki pościg, żeby zdążyć ze wszystkim. Kolekcja jest priorytetem, ale jeśli nie ma się skończonych zadań graficznych, nie przechodzi się dalej, pomimo dobrej kolekcji. Tworzymy portfolio – collection book, które pokazuje atmosferę kolekcji, inspiracje oraz rysujemy, robimy grafiki. Dlatego jest tak trudno zdążyć i najważniejszą kwestią jest to, ile kto jest w stanie zrobić. Nauczyciele mają świadomość, że tego wszystkiego jest za dużo, że trudno zdążyć, ale tak ma być.
O czym twoim zdaniem powinny pamiętać osoby, które po SAPU chciałyby spróbować swoich sił za granicą?
Najważniejsza jest edukacja, minęło już 7 lat odkąd skoczyłam SAPU i dopiero zaczynam wiedzieć o co chodzi w tym temacie, tak wiec edukacja i pokora. Należy spojrzeć na to w ten sposób, że na świecie jest tysiące utalentowanych osób, ale trzeba też walczyć o swoje, wierzyć, że się przetrwa i dotrze do wyznaczonego celu, bo niby czemu miałoby tak nie być.